Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/100

Ta strona została przepisana.

jak zazwyczaj dotychczas. Wszyscy mieli noże za pasem, niektórzy uzbroili się w pistolety, a stos strzelb leżał obok na podorędziu.
Przez dłuższą chwilę przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie, nie mogąc powziąć stanowczego postanowienia i wyczekując sposobności do zaatakowania ich zjawą Rogersa. Rozprawiali o swych pirackich zamiarach i — o ile mogliśmy wyrozumieć — godzili się na to, by opanować skuner Hornet, a opanowawszy, jeżeli się uda, ten statek, rozpocząć rozbójnicze rzemiosło na szerszą skalę. Szczegóły tych pirackich zamierzeń wydawały się nam niejasne.
Jeden z obecnych wspomniał o Petersie. Sternik odpowiedział, ale tak przyciszonym głosem, że nie dosłyszeliśmy jego słów. Potem zaś dodał nieco głośniej, że nie pojmuje, o czem Peters gada ciągle na przodzie statku z tym kapitańskim bękartem i że im prędzej obaj znajdą się za burtem, tem lepiej będzie dla wszystkich. Nikt nie odpowiedział na to — ale wydawało się, że wszyscy godzą się na podstępną propozycję sternika.
Z każdą chwilą ogarniało mnie coraz większe podniecenie, zwłaszcza gdy widziałem, że Peters i August ciągle jeszcze nie mogą się zdecydować na stanowczy krok. Bądź co bądź przyrzekałem sobie w myśli, że sprzedam moje życie możliwie najdrożej i że nie poddam się uczuciom przestrachu.
Targane burzą olinowanie i bijące w pokład spiętrzone fale sprawiały straszny hałas. Wskutek tego tylko kiedy niekiedy, w spokojniejszych momentach, chwytaliśmy urywki rozmowy w kajucie. W jednej z takich chwil uciszenia usłyszeliśmy wyraźnie słowa sternika, który rozkazał jednemu z ludzi, by poszedł na górę i sprowadził te przeklęte psy do kajuty, gdzie