Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/104

Ta strona została przepisana.

kowało tylko Allena, który stał na straży. Allen jednak był olbrzymem (miał sześć stóp i sześć cali wysokości), a gigantyczną jego postać znali wszyscy nazbyt dobrze, by ktoś choćby na chwilę przypuścił, że to on właśnie ukrywa się w tem zjawisku. Dodajmy do tego grozę, jaką budziła szalejąca burza — dodajmy denerwujące opowieści, któremi Peters podniecił swych towarzyszy oraz głębokie wrażenie, jakie wywarł na wyobraźnię załogi widok trupa, walającego się na pokładzie od samego rana, — dodajmy wreszcie to, że byłem znakomicie ucharakteryzowany i że marynarze oglądali mnie w mdłem, niewyraźnem oświetleniu, albowiem latarnia w kajucie, kołysząc się gwałtownie tu i tam, rzucała jedynie skąpy blask na moją postać, — zestawmy razem to wszystko, a łatwo pojmiemy, że podstęp został uwieńczony nieporównanie lepszym skutkiem, aniżeli wogóle śmieliśmy przypuszczać.
Sternik zerwał się z materaca, na którym siedział, ale w tej samej niemal chwili, nie wydawszy jęku, runął martwy na podłogę kajuty. Gwałtowny cios, którym burza uderzyła właśnie w statek, przetoczył jego martwe ciało, jak kawał drzewa, w kąt kajuty.
Z pozostałych siedmiu marynarzy zaledwie trzech zachowało poniekąd przytomność umysłu i panowanie nad sobą. Czterej inni siedzieli na podłodze, znieruchomiali wskutek przerażenia; nie widziałem nigdy ludzi bardziej zrozpaczonych i zgnębionych, niezdolnych do jakiegokolwiek poruszenia.
W chwili, kiedy przedsięwzięliśmy atak, wystąpili do walki z nami jedynie kucharz, John Hunt i Ryszard Parker, ale i oni stawiali tylko słaby i niezdecydowany opór. Dwóch pierwszych powalił natychmiast Peters celnemi strzałami, ja zaś zaatakowałem Parkera cio-