Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/105

Ta strona została przepisana.

sem w głowę, zadanym mu żelazną rękojeścią pompy, w którą się uzbroiłem. W międzyczasie August pochwycił jeden z muszkietów, leżących na podłodze kajuty i położył trupem jeszcze jednego z pośród zbuntowanych — Wilsona.
Teraz pozostało naprzeciwko nas tylko trzech przeciwników. Podczas trwającej dotąd walki otrząsnęli się oni ze swego znieruchomienia, wywołanego strachem i zrozumieli widocznie, że padli ofiarą podstępnego złudzenia zmysłów. Bądź co bądź podjęli bój z wielką odwagą i zaciekłością i nie wiadomo, czy nie byliby ostatecznie zatriumfowali nad nami, gdyby nie zdumiewająca siła muskułów Petersa.
Ci trzej marynarze byli to Jones — Greely — i Absalom Hicks.
Jones powalił Augusta na podłogę, ugodził go parokrotnie nożem w prawe ramię i zapewne niebawem zdołałby go dobić, ponieważ w tej chwili ani Peters ani ja nie mogliśmy przyjść mu z pomocą, pochłonięci walką z naszymi własnymi przeciwnikami. Nagle jednak pojawił się na widowni sprzymierzeniec, na którego pomoc nie liczyliśmy zupełnie
Był to Tygrys. Groźnie warcząc, wpadł w krytycznym momencie do kajuty, rzucił się natychmiast na Jonesa i powalił go na ziemię.
Mój przyjaciel odniósł zbyt ciężkie rany, by mógł jeszcze walczyć, ja byłem nazbyt skrępowany wypchanem ubraniem. Pies nie wypuszczał swej ofiary, wpiwszy się zębami w jej gardło.
Peters załatwiłby się niewątpliwie szybciej z dwoma pozostałymi jeszcze przeciwnikami, gdyby nie przeszkadzała mu w tem ciasnota pomieszczenia, gdzie toczyła się walka, oraz gwałtowne kołysanie się statku.