Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/115

Ta strona została przepisana.

zbliżyliśmy się ku niemu, przekonaliśmy się, że stracił przytomność tylko wskutek znacznego upływu krwi, ponieważ fale zdarły bandaż, jaki nałożyliśmy mu na zranione ramię. Żadna z lin, któremi ciało jego było przywiązane do kotwicznego kołowrota, nie zacisnęła się tak silnie, by mogło to spowodować jego śmierć. Rozluźniliśmy sznury, przenieśliśmy go na bardziej suche miejsce pokładu, ułożyliśmy go głową nieco ku dołowi i rozpoczęliśmy wszyscy trzej masować jego członki. Po upływie mniejwięcej pół godziny odzyskał zmysły, ale dopiero następnego poranka poznał nas i zdołał przemówić parę słów.
Zaledwie wyzwoliliśmy się z więzów i pokrzepiliśmy krótkim odpoczynkiem nadwątlone siły, zapadła noc. Niebo znowu pokryło się chmurami, a widok ten budził dręczącą obawę, że rozpocznie się nowa burza. Byliśmy tak strasznie wyczerpani z sił, że nikt z nas nie potrafiłby przeżyć drugiej podobnej nocy.
Na szczęście, pogoda nie uległa odmianie na gorsze, przeciwnie, morze powoli uspokoiło się zupełnie. Z północno-zachodu powiewał lekki wiatr, ale nie był on bynajmniej zimny.
Ponieważ August był, oczywiście, nazbyt osłabiony, aby się utrzymać o własnych silach, przywiązaliśmy go troskliwie do kotwicznego kołowrota, obawiając się, że inaczej podczas kołysania się rozbitego statku mógłby spaść z pokładu. My sami nie potrzebowaliśmy już zabezpieczać się w ten sposób. Usiedliśmy jeden przy drugim, opierając się wzajemnie o siebie i rozważaliśmy, co czynić, by się ocalić z tej tragicznej sytuacji.
Zdjęliśmy również ubrania i wyżęliśmy je mocno. Kiedy włożyliśmy je zpowrotem, ogarnęło nas miłe uczucie ciepła, co w niemałej mierze przyczyniło się do