Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Większą część przedpołudnia poświęciliśmy temu zajęciu, jednakże wynik nie odpowiedział w najmniejszej mierze oczekiwaniom. Wyłowiliśmy jedynie kilka koców, które łatwo zaczepiły się o wystające gwoździe. Nasze narzędzie było tak prymitywne i niepraktyczne, że trudno było wprost liczyć na lepszy rezultat.
Potem podjęliśmy podobne próby w przednim kasztelu, ale i tutaj nadaremnie.
Wówczas Peters wpadł na pomysł, aby obwiązać się liną dokoła ciała i, nurkując, przedostać się do kajuty. Powitaliśmy ten projekt z taką radością, jaka towarzyszy zawsze nowemu zbudzeniu się życiowych nadziei. Peters niezwłocznie zdjął ubranie, z wyjątkiem spodni. Owinęliśmy całe jego ciało i plecy silnym sznurem, wiążąc go troskliwie, by nie mógł się wysmyknąć.
Przedsięwzięcie było trudne i niebezpieczne. Ponieważ w kajucie, jeżel wogóle znajdowały się tam jakieś zapasy żywności, nie można było bądź co bądź liczyć na wielki połów, nurek, dostawszy się do wnętrza, musiał skierować się na prawo i przedostać się pod wodą do spiżarni wąskim korytarzykiem długości dzisięciu czy dwunastu kroków, a wreszcie powrócić tą samą drogą, nie oddychając wcale w ciągu całego czasu.
Skoro wszystko było już przygotowane, Peters przedsięwziął wyprawę do kajuty. Zrazu posługiwał się schodami, dopóki woda nie dosięgła mu podbródka, potem zanurzył się i nurkując, skierował się w prawą stronę, usiłując znaleźć drogę do spiżarni.
Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Mniej więcej w pół minuty później, gdy zniknął nam z przed oczu, poczuliśmy silne szarpnięcie liny. Był to umówiony sygnał, że należy wyciągnąć go zpowrotem. Uczyniliśmy to niezwłocznie, ale ciągnęliśmy tak gwałtownie,