Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/133

Ta strona została przepisana.

townie rozbity statek. Jako zdobycz przyniosłem dwa duże noże stołowe, dzban o pojemności trzech gallonów, jednakże próżny, wreszcie jeszcze jeden koc. Natomiast nie zdołałem znaleźć nic do jedzenia.
Ponawiałem moje usiłowania dopóty, póki nie opadłem zupełnie z sił; niestety, nie udało się znaleźć nic, czem moglibyśmy zaspokoić dręczący nas głód.
Podczas całej tej nocy Parker i Peters podejmowali naprzemian nowe próby, ale nie zdołali również wyłowić nic jadalnego. Trudno było łudzić się myślą, że nasze wysiłki zostaną uwieńczone jakimś pomyślnym rezultatem, to też wreszcie, ogarnięci rozpaczą, zaniechaliśmy dalszego nurkowania.
Resztę nocy przepędziliśmy wśród takich męczarni ciała i ducha, jakich nie podobna piórem opisać.
Kiedy zaświtał wreszcie poranek następnego dnia — był to, wedle moich obliczeń, dzień szesnasty lipca — rozglądaliśmy się badawczo we wszystkie strony świata, poszukując w śmiertelnej trwodze jakiejś drogi ocalenia. Niestety, napróżno. Morze jeszcze ciągle było spokojne, równomierny prąd od północy posuwał nas naprzód, podobnie jak poprzedniego wieczora.
Od sześciu dni nie jedliśmy już nic zgoła, nie piliśmy również nic, oprócz owej nieszczęsnej flaszki wina Porto. To też, o ile nie zdołalibyśmy szybko zdobyć jakiegoś pokarmu i napoju, godziny nasze byłyby już policzone.
Nie widziałem nigdy — a mam nadzieję, że i nie zobaczę już nigdy — dwóch tak wychudłych ludzi, jak August i Peters. Gdybym niespodziewanie spotkał ich gdzieś przypadkiem, nie przypuściłbym wcale, że kiedyśkolwiek wcześniej już ich widziałem. Wyraz ich twarzy uległ całkowitej odmianie, nie mogłem wprost