Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/137

Ta strona została przepisana.

że jest to łódź ratunkowa, wysłana przez statek. Chciał wskoczyć w fale morza, kiedy zaś przemocą przeszkodziłem temu, począł krzyczeć i jęczeć tonem, rozdzierającym serce.
Nakoniec uspokoiliśmy go nieco. Wpatrywaliśmy się teraz wszyscy w oddalający się statek. Niebo zachmurzyło się, lekka bryza zmarszczyła fale morza. Niebawem okręt zniknął nam z przed oczu.
Kiedy już wszelki ślad zaginął, Parker zwrócił się ku mnie nagłym ruchem. Wyraz jego oblicza przejął mnie grozą. W rysach jego twarzy malował się kamienny spokój i decyzja, jakich nie zauważyłem w nim dotychczas. Zanim jeszcze otworzył usta, serce podszepnęło mi już to, co powie.
Krótkiemi, twardemi słowami oświadczył, że jeden z nas musi się poświęcić dla ocalenia innych.