Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/145

Ta strona została przepisana.

Przypomniałem sobie mianowicie, że Peters, po ścięciu przedniego masztu, dał mi siekierę, prosząc o schowanie jej w bezpiecznem miejscu. Siekierę tę, może na pięć minut wcześniej, zanim bryg położył się na bok i napełnił wodą, zaniosłem do przedniego kasztelu i ukryłem pod materacem na łóżku obok lewej burty. Gdyby udało się odnaleźć tę siekierę, moglibyśmy przebić pokład ponad śpiżarnią i tamtędy dotrzeć do zapasów żywności.
Skoro zawiadomiłem towarzyszy o moim pomyśle, wydali cichy okrzyk radości i pośpieszyli za mną do przedniego kasztelu. Trudności, jakie nastręczała ta wyprawa, były jednakże nieporównanie większe, aniżeli podczas nurkowania w otworze, wiodącym do kajut, ponieważ tutaj luka była znacznie węższa. Nie zniechęciło mnie to jednak do próby i skoro tylko przymocowano mi linę naokoło ciała, wpełzłem najpierw nogami w otwór, potem dałem nurka, macając, dotarłem możliwie najszybciej do koi i szczęśliwie wyniosłem siekierę na pokład.
Towarzysze powitali mnie okrzykiem triumfu, a łatwość, z jaką zdobyłem siekierę, wydawała się nam wszystkim dobrym prognostykiem ostatecznego ocalenia.
Z całą energją, ożywieni nową nadzieją, poczęliśmy teraz rąbać pokład; naprzemian to Peters to ja chwytałem siekierę w ręce. August nie mógł nam pomagać, ponieważ jeszcze ciągle nie władał zranionem ramieniem.
Byliśmy tak bardzo osłabieni, że ledwie stalismy na nogach bez oparcia, to też pracowaliśmy z ciągłemi przerwami, rąbiąc zaledwie przez minutę lub dwie za każdym razem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dużo jeszcze godzin upłynie, zanim zdołamy skończyc nasze