Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/197

Ta strona została przepisana.

widnokręgu lekkie, wilgotne mgły, ale rozwiewały się szybko.
Dwie tylko trudności należało jeszcze przezwyciężyć: posiadaliśmy bardzo niewielkie zapasy żywności, a wśród załogi coraz częściej pojawiały się oznaki szkorbutu.
Kapitan Guy był tem zaniepokojony i coraz częściej w rozmowach ze mną napomykał o tem, aby zawrócić z drogi. Ja natomiast dowodziłem, że, jeżeli popłyniemy dalej, to niebawem dotrzemy do stałego lądu; co więcej, wierzyłem święcie, że te ziemie podbiegunowe — wnioskując z tego, co już zaobserwowaliśmy i stwierdziliśmy — nie będą nieurodzajne i pozbawione roślinności. Dlatego też gorąco nakłaniałem kapitana, aby jeszcze chociaż przez kilka dni podążał w obranym przez nas kierunku. Tłumaczyłem mu obszernie, że nikt jeszcze z badaczy świata podbiegunowego nie natrafił na tak sprzyjające warunki wykrycia tajemnicy bieguna; z gniewnem oburzeniem odpierałem małoduszne zarzuty, jakie stawiał, i trwożne wątpliwości, jakie żywił.
Wierzę, że tylko natarczywość moja skłoniła go wreszcie do uległości, albowiem, po krótkim oporze, zdecydował się płynąć dalej ku południowi.
Niestety, moja nieszczęsna rada spowodowała owe smutne i krwawe następstwa, nad któremi po dziś dzień gorzko i szczerze ubolewam. Ale mimo wszystko jestem zadowolony, że poniekąd przyczyniłem się do niezwykłego odkrycia i że dzięki temu wiedza zdobyła jedną z najciekawszych tajemnic, jakie kiedykolwiek zajmowały umysł ludzki.