Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/211

Ta strona została przepisana.

jej miała ten sam dziwny wygląd, jaki niedawno usiłowałem opisać.
W pobliżu mieszkań dostrzegaliśmy rozmaite, niezwykłe zwierzęta, które wydawały się oswojone. Największe z nich przypominało budową ciała i pyskiem naszą zwykłą świnię, miało jednakże puszysty ogon i smukłe nogi, jak antylopa. Poruszało się bardzo niezgrabnie i niepewnie, nie zauważyliśmy, aby umiało biegać. Widzieliśmy też inne jeszcze, podobne z wyglądu zwierzęta, ale posiadające dłuższy tułów i pokryte czarną sierścią.
Dookoła biegało mnóstwo rozmaitego, oswojonego drobiu, wobec czego nasuwało się przypuszczenie, że jest to główne pożywienie mieszkańców wyspy. Ku niezmiernemu zdumieniu dostrzegliśmy wśród tego ptactwa czarne albatrosy, również zupełnie oswojone; wędrowały one na żer ku morzu, ale wracały do wioski jak do gniazda, południowe wybrzeże wyspy służyło im jako lęgowisko. Towarzyszyły im, jak zazwyczaj, nieodłączne pingwiny, te jednak nigdy nie podchodziły ku mieszkaniom dzikich tubylców. Wśród innego oswojonego ptactwa były również kaczki, niewiele się różniące od krzyżówek, hodowanych w naszym kraju, oraz duży ptak, podobny z wyglądu do sokoła myszołowa, jednakże nie mięsożerny.
Ryb była niezwykła obfitość. Podczas naszych odwiedzin w wiosce widzieliśmy znaczne ilości suszonego łososia, sztokfisza, niebieskiego delfina, a dalej makrele, biełorybice, raje, węgorze, barweny, sole, dorsze, flondry i niezliczone inne gatunki. Warto zaznaczyć, że przeważna większość tych ryb przypominała zarybienie w okolicach grupy wysp Lorda Aucklanda, a więc w szerokości geograficznej mniej więcej pięć-