Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/232

Ta strona została przepisana.

dów, wypełnione skłębioną masą okruchów ziemi i szczątków kamieni, całą lawiną skalnego gruzu, którą — co nie ulegało wątpliwości — sztucznie zepchnięto w dół.
Środki, jakiemi posłużono się do wykonania tego potwornego, morderczego dzieła, były równie prymitywne, jak dostrzegalne na pierwszy rzut oka. W paru miejscach wzdłuż wschodniego brzegu wąwozu — my staliśmy w tej chwili na zachodnim — widniały pale drewniane, wkopane w ziemię. W tych paru miejscach ziemia nie runęła, natomiast wzdłuż całego stoku, skąd spadła na wąwóz lawina ziemi i kamieni, można było dostrzec otwory, świadczące aż nazbyt wyraźnie, że i tam wznosiły się podobne pale. Jak się wydawało, pale wkopywano w odstępach sążnia jeden od drugiego, a w odległości mniej więcej dziesięciu stóp od urwistego brzegu wąwozu. Do pozostałych jeszcze pali były przymocowane mocne liny z roślinnych włókien, podobne liny opasywały zapewne i te pale, które runęły.
Mówiłem już o szczególnem uwarstwieniu tych skał, a opis wąskiej i głębokiej szczeliny, przez którą umknęliśmy z naszego grobu, wyjaśnił jeszcze dokładniej ich niezwykłe właściwości. Jakiekolwiek naturalne trzęsienie ziemi musiało połupać cały teren w prostopadłe, równoległe warstwy— podobny wynik zapewniał każdy, choćby niezbyt duży, sztuczny wysiłek. To szczególne uwarstwienie skał wykorzystali dzicy tubylcy, by wykonać swój podstępny, morderczy zamach. Niewątpliwie wbili oni w ziemię bardzo głęboko cały długi szereg drewnianych pali. Górne końce pali były zaopatrzone linami, zaś koniec każdej liny, sięgającej daleko poza brzeg wąwozu, trzymał w ręku dziki tubylec. Gdy