Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/249

Ta strona została przepisana.

już wspominałem, a dla zbadania której zapuściliśmy się powtórnie do przepaści. Wdarliśmy się w ten otwór, usuwając z drogi mnóstwo krzaczków, zagradzających wejście, oraz odrzucając na bok stos ostrych kamieni, podobnych kształtem do ostrza strzał. Mimo napotkanych trudności, przepychaliśmy się naprzód energicznie i odważnie, zwłaszcza, że na przeciwległym krańcu rozbłyskiwała drobna smuga światła.
Gdy utorowaliśmy sobie drogę na przestrzeni mniej więcej trzydziestu stóp, stwierdziliśmy, że otwór ten ma kształt niskiego, regularnie zarysowanego łuku; dno pokryte było tymsamym drobniuteńkim pyłem, który napotkaliśmy w przepaści. Do wnętrza docierał silny blask dzienny. Wyminąwszy ostry zakręt, znaleźliśmy się w innym wysokim krużganku skalnym, podobnym zupełnie do poprzedniego, który dopiero co opuściliśmy. Miał on jednak bardziej podługowaty kształt, którego obraz w ogólnym zarysie był następujący:

Rysunek Nr. 2.

Ogólna długość tego nowoodkrytego krużganka od otworu a, poprzez krzywiznę b aż do krańca d, wynosiła pięćset pięćdziesiąt yardów. W punkcie c zauważyliśmy małą szczelinę, podobną do tej, przez którą przeszliśmy z pierwszego do drugiego korytarza. I ona również była zagrodzona mnóstwem ciernistych roślin i stosem strzałkowatych kamyków. Utorowaliśmy sobie przejście przez szczelinę, długości około czterdziestu stóp; wiodła ona do trzeciego krużganka. Ten pod