każdym względem przypominał pierwszy korytarz, był jednak podługowaty, tak jak drugi, i miał kształt, poniżej przedstawiony:
Całkowita długość trzeciej groty wynosiła trzysta dwadzieścia yardów. W środkowym punkcie a znajdował się otwór szerokości sześciu stóp, biegnący w głąb na piętnaście stóp i zamykający się pokładem marglu. Wbrew naszym oczekiwaniom nie było tu już przejścia do dalszego korytarza.
Zamierzaliśmy już wycofać się z tej ostatniej szczeliny, do której przedostawało się tylko niewiele światła, gdy nagle Peters zwrócił mi uwagę na szereg dziwnie wyglądających nacięć, wyżłobionych w powierzchni marglowej ściany, zamykającej ślepy zaułek. Nie trzeba było wysilać wyobraźni, aby w rysunku, wyżłobionym na lewo, czyli najbardziej na północ, dopatrzeć się postaci ludzkiej, narysowanej naiwnie i niedołężnie, w stojącej postawie, z wyciągniętemi rękoma.
Inne nacięcia przypominały poniekąd głoski alfabetu, a Peters odrazu uznał to przypuszczenie za najświętszą prawdę.
Wkrótce jednakże przekonałem go, że jest to błędna opinia. Mianowicie zwróciłem jego uwagę na kawałki marglu, leżące na ziemi pod rzekomemi napisami. Gdy pozbieraliśmy je kawałek po kawałku i przyłożyliśmy do wyżłobionych wycięć, okazało się, że przystają do nich dokładnie, a zatem musiały odpaść wskutek wstrząśnienia. Wszystko więc przemawiało za tem,