Ta strona została przepisana.
dzicy, niewątpliwie, wyruszą w pościg za nami. Wiosłowaliśmy więc z całych sił i przymuszaliśmy również naszego jeńca, by nam pomagał, chcąc jak najbardziej wyprzedzić pościg.
W pół godziny później, gdy przepłynęliśmy już prawdopodobnie pięć czy sześć mil w południowym kierunku, ujrzeliśmy dużą flotylę tratew, wypływającą z zatoki i ścigającą nas. Niebawem jednak dzicy zrozumieli, że jest to daremny trud, wobec czego zawrócili ku wyspie.