Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/53

Ta strona została przepisana.

Zebranie resztek fosforu nie nastręczyło większych trudności, ponieważ majaczyły one jeszcze na podłodze bladem jaśnieniem. Przeżyte wrażenia pouczyły mnie, że należy przystąpić do dzieła z jak największą rozwagą, to też przedewszystkiem postanowiłem obmyślić szczegółowo plan działania.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa — powiedziałem sobie — słowa listu znajdują się na tej stronie papieru, której jeszcze nie oglądałem. Ale która właśnie jest ta strona? Jeżeli nawet złożę należycie rozdarte strzępy, to i tak nie rozwiążę jeszcze zagadki. Wiem, że słowa są napisane — o ile wogóle są napisane — tylko po jednej stronie, ale jakże się dowiedzieć, na której? A jednak muszę rozwiązać to zagadnienie przedtem, zanim przystąpię do dzieła, ponieważ ta odrobina fosforu nie wystarczy na trzecią próbę, gdyby obecna zawiodła.
Rozłożyłem papier, tak jak poprzednio, na okładce książki i usiadłszy spokojnie, skupiłem myśli. Nie było bynajmniej wykluczone, że na zapisanej stronicy papieru są może jakieś nierówności, skutkiem zadarcia piórem. Czy nie możnaby wyczuć ich dotykiem? Postanowiłem wykonać ten eksperyment i delikatnie przesuwałem palcami po powierzchni papieru, która najpierw podległa mojemu badaniu. Niestety, nie wyczułem nic, wobec czego odwróciłem papier i ułożyłem odwrotną stroną na książce. Znowu zmacałem ostrożnie papier wskazującym palcem i nagle... nagle ujrzałem, że dotyk palca wytwarza tu pasemko niezmiernie słabego, ale przecież dostrzegalnego jaśnienia. Można to było wytłumaczyć tylko tem, że na papierze pozostały drobiny fosforu z poprzednio przeze mnie dokonanej próby. A zatem tamta, odwrotna strona była właśnie