poszukiwaną przeze mnie, na której, jeżeli nie myliło mnie przeczucie, był wypisany list Augusta. Jeszcze raz więc odwróciłem kartkę i zastosowałem poprzednią metodę.
Kiedy roztarłem szczątki fosforu, powierzchnia papieru zamigotała blaskiem i ujrzałem wielkie głoski, wypisane czerwonym atramentem. Blask, chociaż dosyć jasny, był jednak krótkotrwały. Bądź cobądź i ta chwila wystarczyłaby w zupełności do odczytania trzech zdań, jakie widniały przed mojemi oczyma — widziałem bowiem wyraźnie, że były tylko trzy zdania. Ale pozostawałem nazbyt pod wpływem podniecenia i w śmiertelnej trwodze, czy zdołam wszystko przeczytać, wpatrywałem się uporczywie tylko w kilka słów, które najpierw zwróciły moją uwagę. Były one następujące:
— — Krew — — nie ruszaj się z miejsca — — życie twoje od tego zawisło
Gdybym był poznał całą treść listu przyjaciela, gdybym był pojął dokładnie przyczyny przesłanego mi ostrzeżenia, to wieść ta, nawet oznajmiająca mi najbardziej nieoczekiwaną katastrofę, nie wywarłaby, jestem święcie przekonany, ani w dziesiątej części takiego udręczenia i nieokreślonego przestrachu, jak te kilka oderwanych słów, nie związanych w całość. Tymczasem to słowo krew, straszne słowo, łączące się zawsze z najbardziej ponuremi tajemnicami, cierpieniem i grozą, uderzyło mnie jak obuchem w głowę, właśnie dlatego, że samo jedno, oderwane od poprzednich słów, które
mogły tłumaczyć jego znaczenie, wbiło się w mózg wśród ciemności mego więzienia.
Niewątpliwie ważne musiały być przyczyny, które skłaniały Augusta, że zalecał mi pozostanie w ukryciu. Czyniłem tysiące przypuszczeń co do tego, jakie grozi
Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/54
Ta strona została przepisana.