Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/64

Ta strona została przepisana.

nem, na czele, poszukiwało broni w kajutach przy lewej burcie statku i zaopatrywało się w strzelby i amunicję. Oprócz Augusta i kapitana Barnarda znajdowało się zatem w kajucie dziewięciu ludzi, i to najdzikszych i najbrutalniejszych z pośród załogi statku.
Niegodziwcy udali się teraz na pokład, zabierając z sobą mego przyjaciela, któremu skrępowali ręce na plecach. Podeszli do przedniego kasztelu, gdzie stało na straży dwóch buntowników, uzbrojonych siekierami. Przy głównem wejściu do kajut załogi czuwali również dwaj marynarze z siekierami w ręku.
Sternik zbliżył się do luku i krzyknął głośno w głąb:
— Hej, wy, tam na dole! Wyłazić po kolei!... Zrozumiano!... I ani mrumru!
Dopiero po upływie paru minut wynurzyła się pierwsza postać z otworu. Był to młody marynarz, anglik z pochodzenia. Płakał gorzkiemi łzami i pokornie błagał sternika, aby mu darowano życie. Jedyną odpowiedzią był cios siekierą w czoło. Biedny chłopak osunął się bez jęku na pokład, a czarny kucharz podniósł trupa, jak dziecko, i wrzucił bez pośpiechu w fale morza.
Marynarze, znajdujący się jeszcze w kajutach załogi, dosłyszeli uderzenie siekierą i odgłos ciała padającego na pokład. Wobec tego ani prośbą ani groźbą nie można było nakłonić ich do wyjścia. Któryś z buntowników zaproponował, aby wykurzyć ich, jak lisy z jamy. Wtedy, usłyszawszy te słowa, nieszczęśliwi rzucili się hurmą naprzód; przez chwilę wydawało się, że staną się zpowrotem panami statku. Ale buntownicy zamknęli na czas drzwi kasztelu, tak że tylko sześciu marynarzy wydostało się na pokład. Byli oni bezbronni, a ponieważ stanęli naprzeciwko przeważającej siłami, uzbrojonej bandy, musieli się poddać po krótkiej walce.