Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/70

Ta strona została przepisana.

w szczerość jego przyjaźni, więc wierzę temu. A zatem kilkakrotnie zastanawiał się, czy by nie powiedzieć zbuntowanym o mojej obecności na statku. Wstrzymywało go wspomnienie strasznych scen, jakie oglądał własnemi oczyma. Żywił też nadzieję, że, będąc teraz wolny, potrafi sam przyjść mi z pomocą. Z niecierpliwością i niepokojem wyczekiwał jakiejś sposobności, aby odszukać mnie pod pokładem. Okazja potemu — wobec ustawicznej czujności, jaką nad nim roztaczano — nadarzyła się dopiero w trzy dni po odpłynięciu łodzi z nieszczęsnymi wygnańcami.
W nocy trzeciego dnia pogoda, dotąd nie najgorsza, zmieniła się nagle. Ze wschodu uderzył gwałtowny orkan, a cała załoga musiała skutkiem tego energicznie pracować i zwijać żagle.
August skorzystał z zamieszania, panującego na pokładzie i nie zwracając na siebie niczyjej uwagi, zakradł się na dół do swej kajuty. Z przerażeniem przekonał się, że kajutę przemieniono na skład zapasów i sprzętu okrętowego; zwoje lin kablowych, które dawniej leżały pod schodami do kajut, wciągnięto teraz do środka, aby zrobić miejsce dla jakiejś skrzyni, którą buntownicy chcieli umieścić na podorędziu. Ciężkie zwoje lin zwalono właśnie na ukryte drzwiczki w podłodze kajuty. Ponieważ nie można było usunąć ich bez zwrócenia na to uwagi, biedny August zdecydował się powrócić pospiesznie na pokład, starając się zapanować nad swem wzruszeniem.
Jednak było już zapóźno. Zaledwie przestąpił próg kajuty, sternik pochwycił go za gardło i zapytał z wściekłością, czego tam szukał, a gdy August nie potrafił na razie wyjaśnić celu swej wycieczki, chciał go wrzucic przez burtę do wody. Dirk Peters, po raz drugi wystąpił