W parę chwil później, gdy kucharz wyszedł z przedniego kasztelu, August pogrążył się znowu w najstraszniejszej rozpaczy. Nie miał nadziei, by kiedykolwiek wyszedł żywcem ze swego więzienia.
Potem znowu pomyślał o mnie i postanowił stanowczo, że pierwszemu lepszemu marynarzowi, który wejdzie do kasztelu, opowie o mojej obecności na statku i wskaże moją kryjówkę. Sądził, że bądź co bądź będzie lepiej, jeżeli odda mnie na łaskę i niełaskę zbuntowanych, którzy przecież nie mieli przyczyny źle się ze mną obchodzić, aniżeli gdyby skazał mnie na śmierć
z głodu i pragnienia. Pamiętał dobrze, że już od dziesięciu dni siedzę w kryjówce i że dzban wody, który mi pozostawił, a także zapasy żywności nie starczą na tak długi okres czasu.
Właśnie rozważał tę sprawę, gdy nagle wpadł na pomysł, czy nie byłoby możliwem skomunikować się ze mną przez przestrzeń wzdłuż głównego kilu. Gdyby okoliczności były inne, to trudności i niebezpieczeństwa podobnej próby odstraszyłyby go może od jej urzeczywistnienia. Ale w chwili obecnej wydawało się bardzo wątpliwem, czy zdoła ocalić swoje własne życie. Nie ryzykował zatem prawie nic. To też z całym zapałem zajął się swym pomysłem i wytężył umysł, by go urzeczywistnić.