Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Trzej goście spędzili mniejwięcej godzinę w towarzystwie więźnia, potem już przez cały dzień nikt się nie zjawił w przednim kasztelu. August nie ruszał się z miejsca do samej nocy. Dopiero pod wieczór wyzwolił się z więzów i poczyni przygotowania do wyprawy w głąb statku. Znalezioną gdzieś pod łóżkiem flaszę napełnił wodą z dzbana, przyniesionego mu przez Petersa, do kieszeni wsadził kilka zimnych kartofli. Z wielką radością odnalazł w kącie kajuty latarnię, zawierającą jeszcze spory kawałek świecy. Mógł ją zapalić każdej chwili, miał bowiem w kieszeni pudełko fosforowych zapałek.
Kiedy zapadł już zupełny zmierzch, ułożył koce na legowisku w ten sposób, że sprawiały wrażenie, jakgdyby ktoś spał pod niemi, przelazł przez otwór w ścianie i przesunąwszy rękę, zawiesił zpowrotem kurtkę, zakrywającą dziurę. Tem łatwiej to uczynił, ponieważ poprzednio nie umocował w ścianie wyciętych kawałków deski.
Dostawszy się do wnętrza statku, August przecisnął się między belkowaniem górnego pokładu i stłoczonemi beczkami z tranu aż do głównej luki. Tutaj dopiero zapalił świecę w latarni i przebijał się dalej, nie bez trudu, poprzez zwały bagażu i gratów, nagromadzonych wzdłuż kilu. Niebawem zaniepokoił go przenikliwy zaduch starego tłuszczu i zgęszczone, zepsute powietrze pod pokładem. Nie wydawało mu się możliwem, abym mógł wyżyć tak długo w takiej atmosferze. Kilkakrotnie wywoływał moje imię, a brak odpowiedzi potwierdzał poniekąd jego smutne obawy
.Bryg kołysał się gwałtownie, a przesuwające się w kilu przedmioty sprawiały taki hałas, że niepodobieństwem było dosłyszeć jakieś słabsze odgłosy, jak naprzykład