Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/84

Ta strona została przepisana.

na stojące w drodze przeszkody, dźwigając ciężkie zwierzę w ramionach; ja byłem nazbyt wyczerpany, by mu w tem dopomóc.
Wreszcie dotarliśmy szczęśliwie do otworu. August przesunął się przez wyciętą w ścianie dziurę, zabierając z sobą nawpół żywego psa. Wszystko układało się pomyślnie. To też serca nasze zwróciły się ku Bogu z gorącą podzięką za wyzwolenie z niebezpieczeństw, jakie nam groziły.
Na razie, zgodnie z powziętym planem, zacząłem szukać pomieszczenia w pobliżu otworu, którędy mógłbym otrzymywać od Augusta część jego codziennej porcji żywności i którędy dochodziłoby względnie czyste i świeże powietrze.
W toku mojej opowieści mówiłem już niejednokrotnie o dziwnym sposobie naładowania brygu. Odnośne szczegóły mogą się wydać czytelnikom, obeznanym z systemem ładowania statków, wprost nieprawdopodobne. To też muszę podkreślić z naciskiem, że w tym wypadku kapitan Barnard okazał pożałowania godną i zawstydzającą lekkomyślność, zaniedbał bowiem troskliwego dopilnowania tego, na co każdy doświadczony żeglarz zwraca przedewszystkiem baczną uwagę. Niejedna katastrofa okrętowa, jak mi wiadomo z własnego doświadczenia, wydarzyła się właśnie z tego powodu. Właściwe rozmieszczenie ładunku i zapewnienie równowagi posiada zwłaszcza podczas silnego kołysania się okrętu wprost decydujące znaczenie.
Ponieważ „Grampus“ był tak licho załadowany, więc na śródpokładzie panował podobny chaos, jak w pobliżu kilu. I tutaj piętrzyły się całe góry beczek od tranu i narzędzi okrętowych, obok zaś były miejsca zupeł-