Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/94

Ta strona została przepisana.

Jak zwykle, załoga była prawie całkiem pijana. Zanim zwinięto porządnie żagle, nagły skwał położył bryg na bok. Statek wyprostował się po chwili, ale zaczerpnął sporo wody. Zaledwie uskuteczniono potrzebne manewry, bryg otrzymał drugie i trzecie silne uderzenie, na szczęście, nie ponosząc większej szkody. Wedle wszelkich oznak zbliżała się burza i niebawem też wybuchła z całą mocą z północy i zachodu. Uporządkowano wszystko możliwie najlepiej; pozostaliśmy, jak zazwyczaj, tylko pod przednim żaglem. Wieczorem siła burzy się wzmogła, a morze stało się nadzwyczaj niespokojne. Peters powrócił teraz z Augustem do przedniego kasztelu i podjęliśmy na nowo przerwaną naradę.
Zgadzaliśmy się wszyscy na to, że trudno będzie znaleźć bardziej sposobną chwilę do wprowadzenia w czyn naszych zamiarów, aniżeli obecna. Zbuntowani nie byli zupełnie przygotowani na zamach, nie przeczuwali bynajmniej niebezpieczeństwa. Ponieważ bryg był w miarę możności zabezpieczony przed naporem burzy, więc manewrowanie nim nie wymagało obecnie szczególniejszej pieczy aż do chwili wypogodzenia się i uspokojenia wzburzonych fal. Gdyby zaś zamach zakończył się pomyślnie, mogliśmy wówczas przymusić jednego czy dwóch więźniów, by nam dopomogli doprowadzić statek do portu.
Najgłówniejszą trudnością była nierówność sił. Samotrzeć stawaliśmy do walki przeciw dziewięciu ludziom. Nasi przeciwnicy zgromadzili w kajucie kapitańskiej wszelką broń, jaka znajdowała się na statku; Peters zaś posiadał tylko dwa małe pistolety, ukryte pod ubraniem, oraz duży nóż marynarski, który zawsze nosił za pasem. Prócz tego nie brakowało oznak, że sternik żywi jakieś podejrzenia względem Dirka Petersa i wy-