Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/97

Ta strona została przepisana.

i potworne. Natomiast twarz skurczyła się i pokryła zmarszczkami, nabrała trupiej bladości, na tle której tem jaskrawiej uwidaczniały się czerwone plamy, tu i ówdzie występujące. Plamy takie można niekiedy zaobserwować u ludzi chorych na różę. Jedna z tych plam pokrywała oczodół zmarłego, niby szkarłatna, aksamitna przepaska.
W tym stanie rozkładu wyniesiono zwłoki z kajuty na pokład, aby wyrzucić je za burtę. Gdy sternik ujrzał trupa — a widział go wtedy dopiero po raz pierwszy — zatrząsł się dreszczem przerażenia, a może wstrząsnęły nim wyrzuty sumienia. Rozkazał towarzyszom zaszyć trupa w żaglowe płótno i pogrzebać w falach morza. Wydawszy te zarządzenia, oddalił się natychmiast, jakgdyby uciekając przed widokiem swej ofiary.
Zaczęto właśnie obszywać zwłoki płótnem, gdy nagle zerwała się burza. Trzeba było poniechać tę pracę, a zająć się ratowaniem statku. Trup pozostał na pokładzie i pływał teraz w rynnie ściekowej obok lewej burty.
Obmyśliwszy szczegółowo cały plan działania, przystąpiliśmy niezwłocznie do wykonania go.
Peters udał się na pokład i tu, jak przewidywał, natknął się odrazu na Allena, który raczej pilnował przedniego kasztelu, niż czuwał nad bezpieczeństwem brygu. Los nędznika rozstrzygnął się niebawem w zupełnej ciszy. Peters podszedł ku niemu, pozornie życzliwie usposobiony, pochwycił go szybko za gardło i zanim zdołał krzyknąć, zepchnął go przez burtę. Potem zawołał nas. Bez zwłoki posłuchaliśmy tego wezwania. Zaczęliśmy szukać jakiejś broni, poruszając się przytem bardzo ostrożnie, ponieważ wysokie fale przelewały się ustawicznie przez pokład. To właśnie przynaglało nas