Strona:PL Poe - Opowieść Artura Gordona Pyma.djvu/99

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.


Kiedy przejrzałem się w kawałku lusterka, zawieszonego w kajucie, przy mdłem świetle ślepej latarki, ogarnęło mnie nieokreślone uczucie przestrachu na widok obrazu w zwierciedle. Strachem przejmował mnie mój zewnętrzny wygląd, a bardziej jeszcze wspomnienie straszliwie zniekształconego trupa, którego zamierzałem udawać. Drżałem gwałtownie i jedynie z wysiłkiem zdecydowałem się odegrać przyjętą rolę. Ale nie można było się wahać, należało działać, więc obaj z Petersem poszliśmy na pokład.
Posuwając się w trójkę tuż koło barjery, nie sprawiając szmeru, dopełznęliśmy aż do drzwi, wiodących do kajuty. Drzwi były tylko nawpół przymknięte, dzięki czemu poprzez szpary między zawiasami mogliśmy ogarnąć spojrzeniem całe wnętrze kajuty. Pojęliśmy niezwłocznie, jak szczęśliwie się stało, że zaniechaliśmy planu zaskoczenia załogi z nienacka. Nie ulegało wątpliwości, że tam na dole czuwano pilnie. Tylko jeden majtek spał, a i on ułożył się do snu u stóp schodów, z muszkietem przy boku. Reszta obecnych rozsiadła się na materacach, które zniesiono z sypialni załogi i rzucono na podłogę. Rozmawiali z sobą bardzo poważnie, a chociaż nie wyrzekli się pijaństwa, o czem świadczyły dwa wypróżnione dzbany i kilka rozstawionych naokół czarek, to jednak nie byli tak pijani,