Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 121.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie budził mię, mojego litując się bolu,
Poszedł z kosą bez śniadania;
Koś ty dzień cały, koś sobie,
Ja tutaj leżę na grobie.
Czegóż mam iść do domu?
Kto nas na obiad zawoła?
Kto z nami siądzie do stoła?
Niemasz, ach! niemasz komu!
Pókiśmy mieli ciebie,
W domu było jak w niebie.
U nas i wieczorynki,
Z całej wsi chłopcy, dziewki,
Najweselsze zażynki,
Najhuczniejsze dosiewki.
Niemasz cię! w domu pustynie!
Każdy kto idzie, minie.
Zawiasy rdzewieją w sieni,
Mchem się dziedziniec zieleni:
Bóg nas opuścił, ludzie opuścili,
Niemasz, niemasz Maryli!

PRZYJACIÓŁKA.

Tutaj bywało z ranku
Nad wodą sobie stoim,
Ja o twoim kochanku,
Ty mnie mówisz o moim.
Już więcej z sobą nie będziem mówili,
Niemasz, niemasz Maryli!
Któż mi zwierzy się szczerze,
Komuż się ja powierzę?
Ach, gdy z tobą, kochanie,
Smutku i szczęścia nie dzielę,
Smutek smutkiem zostanie,
Weselem nie jest wesele.


∗                         ∗