Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 136.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ty nie masz ufności w nikim,
Wartoż dłużej świat oglądać?«
On myśli... »Nikogoż z wiela?
Sługi, żony, przyjaciela?«
On myśli... Tu, w mgnieniu oka,
Czerni się niebios sklepienie,
Słychać grzmienie, ziemi drżenie,
Kipią bagna, lasy gorą,
Niknie w płomieniach opoka,
I doliny i jezioro.
Śród gromów świstu i szczęku,
Czy to zły duch, czy moc boża,
Tukaj znalazł się śród łoża,
Na swych domowników ręku.
Głos tylko zagrzmiał zdaleka:
»Niemasz drugiego człowieka,
Któremubyś w każdej probie
Tak zaufał, jak sam sobie«.

II.
»Ja mam, ja mam przyjaciela!«
Konający Tukaj woła.
Wraz uchodzi bladość z czoła,
Iskrą zdrowia oko strzela;
Tukaj, wydarty mogile,
Wstaje, dziwią się doktory;
Wstaje, chodzi o swej sile,
Jakby nigdy nie był chory.
A wtem na poduszce z boku,
Ujrzy z wolej skóry karty,
Gdzie tajemnice wyroku
Przeklęte spisały czarty.
Tukaj z ciekawością chwyta,
Siada, podparł się, i czyta: