Ledwie wnijdę, słów kilka przemówię z nią samą:
Jużci dzwonek przeraża, wpada galonowy,
Za nim wizyta, za nią ukłony, rozmowy;
Ledwie wizyta z bramy, już druga za bramą.
Gdybym mógł, progi wilczą otoczyłbym jamą,
Stawiłbym lisie pastki, kolczate okowy,
A jeśli nie dość bronią, uciecbym gotowy
Na tamten świat, stygową zasłonić się tamą[1].
O przeklęty nudziarzu! Ja liczę minuty,
Jak zbrodniarz, co go czeka ostatnia katusza;
Ty pleciesz błahe dzieje wczorajszej reduty!
Już bierzesz rękawiczki; szukasz kapelusza;
Teraz odetchnę nieco, wstąpi we mnie dusza...
O bogi! znowu siada, siedzi jak przykuty!
Pragniesz miłym być gościem? czytaj rady moje:
Nie dość, wszedłszy donosić, o czem wszyscy wiedzą,
Że dzisiaj tu walcują, ówdzie obiad jedzą,
Zboże tanie, deszcz pada, w Grecyi rozboje.
Jeśli w salonie znajdziesz bawiących się dwoje,
Zważaj, czy cię z ukłonem, z rozmową uprzedzą,
Czyli daleko jedno od drugiego siedzą,
Czy wszystko jest na miejscu, czy w porządku stroje.
Jeśli pani co wyraz zaśmiać się gotowa,
Choć usta śmiać się nie chcą: jeśli panicz z boku
Pogląda, i zegarek dobywa i chowa,
I grzeczność ma na ustach, a coś złego w oku...
Wiesz, jak ich trzeba witać? »Bywaj zdrów, bądź zdrowa!
A kiedy ich masz znowu odwiedzić? — Po roku.
- ↑ Stygowa tama od wyrazu Styks, rzeki, która według mitologii płynęła w kraju zmarłych w państwie podziemnem.