Strona:PL Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom V.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

To na wzgórku młodzian leży,
Jak młoda lilija świeży,
Ranny w udo kłami dzika,
Boginią smutkiem przenika,
Swietne ciało krew mu broczy,
Pod powieką gasną oczy,
I z ust jego róża znikła,
I skonało uściśnienie,
W którem Cyprys była zwykła
Chwytać szczęścia upojenie;
Jeszcze usta te całuje,
Lecz on pieszczot już nie czuje.
Smuć się lutnio za Adonim,
I miłostki płaczą po nim.
Na śnieżném udzie młodziana,
Jak strasznie krwią zaszła rana,
Ale patrzcie na Dijonę,
Jéj serce gorzéj skrwawione
Oready nawet płaczą,
A Dijona bez nadziei
Okropną tknięta rospaczą,
Do najdzikszéj biegnie kniei,
Tłoczy kolce bosą piętą,
Ziemia pije krew jéj świętą,
Z głosnym krzykiem przez gęstwiny,
Z krzykiem biegnie przez doliny,