»Łaskę w twem sercu, synu, masz, przemawia,
Niech Jej, już dłużej oporu nie stawia:
Patrz na ten obraz, — my przed tym obrazem
Maryi, zmówmy, synu, pacierz razem,
Ona opieki płaszcz lobie odsłania,
Na me niegodne prośby się nakłania.«
Młodzian już więcej oprzeć się nie może,
Z kapłanem słowa powtarza w pokorze,
»Pod Twą obronę gdy się uciekamy,
»Niech Twej opieki nad sobą doznamy«
Tyś Matka!«... ale gorące westchnienie
I łez obfite przerwały strumienie
Mowę kapłana —
»Ojcze mówże, dalej,
Nieznany ogień serce moje pali;
Ojcze mów dalej.«
O nie gardź w potrzebie
Gdy biedny wołam o pomoc do Ciebie.«
Matko! — ach matko! młodzieniec powtórzył,
I cały w myślach ciężkich się zanurzył.
Po kilku chwilkach głuchego milczenia
»Matko! zawołał, Matko! przebaczenia —
Matko ja syn Twój! — chociaż pełen złości
Niegodzien jestem już Twojej litości,
Już wszystko, wszystko na mnie dziś powstaje,
Rób co chcesz ze mną, Tobie się oddaję.
Tylko mi Twojej nie odmów opieki
Tylko nie odrzuć od siebie na wieki,
A nic mnie Tobie już wydrzeć nie zdoła.