Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 046.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ledwie z suchej nauki dziki Algebrzysta,
Tyle po ciężkiem głowy łamaniu korzysta,
Że wie ledwie, co mu rzekł nauczyciel szczery
Iż szesnaście do ośmiu, są jak do dwóch cztery;
Z niewiadomości swojej pyszniejszy tym bardzi,
Zaraz Naruszewiczem i Trębeckim gardzi;
Ani go Bonafini swym głosem poruszy,
Nie znają tych powabów twarde jego uszy,
Mając rozum więzami częstych liczb okuty,
Chce, aby same były w Polszcze Poczobuty.
Niemniej głupie i dumne dziecko Apollina
Które w kradzionych swoich wierszach przypomina,
Co sto razy od niego zawsze lepiej pono
W tylu dziełach, przed tylą wiekami mówiono,
Do swej kochanej Muzy szczerze wziąwszy serce
Inne wszystkie nauki trzyma w poniewierce,
Archimedes i Newton u niego cieślami;
Chciałby Arystotela przełożyć wierszami.
Za talar przedający jad swój z przewrotnością,
Praw opak tłumaczonych pyszny wiadomością,
Patron szczekacz obrzydły z wyprawną paszczęką,
Co mu krzywoprzysięztwo każde idzie ręką;
Z innych wszystkich uczonych uszczypliwie szydzi,
A zrobiwszy Manifest nic nad się nie widzi.
Godnością Jubilata srodze najeżony,
Niedzielny Kaznodzieja wrzeszczy jak szalony:
Do mnie chodźcie! każdy mi przyzna bez zatargi,
Żem lepszy jak Lachowski, mocniejszy od Skargi,
Wszak zawsze jedno w każdę powtarzam niedzielę,
Wiecie, że treść najprostszą na trzy części dzielę;