Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 064.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Konie się z biegu pieniły,
On je ćwiczył co miał siły.
Umykajcie, wołał, z drogi,
Groził kijmi i batogi;
I ten w oczach jego zgrzeszył
Kto na stronę niepospieszył
Już to wielką świadczył łaskę,
Kiedy zkierował kolaskę.
O włos dziada nieprzejechał;
I z przekąsem się uśmiechał.
Pędzi dalej, jam rzekł cicho,
Będzie jemu kiedyś licho;
A wszak niewyjdzie miesiąca,
On tu wszystkich poroztrąca.
Ale gdy tak zawsze leci
Z strachem starców, bab i dzieci,
Kędyś tam na Nowym Świecie,
Zawadził o kamień przecie.
Pękły osie u karocy
A on wyleciał jak z procy,
I od tej modnej swywoli
Jeszcze go bok dotąd boli.


Żona. — Sen.


Patrzno, czym się nieodmienił?
Dzisiem się przez sen ożenił.
Ach! bracie jaka wygoda,
W pierwszych nocach żona młoda!