Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 074.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I zdradne ich pociski pewnie mię obarczą,
Jeźli mię wierna przyjaźń swą niezłoży tarczą.
Lecz co mówię, wszystkom ci winien o przyjaźni!
Z tobą mogę wśród wężów chodzić bez bojaźni.
Z tobą mi jest nieszczęście miłe; a bez ciebie
Żyćby mi się przykrzyło z Aniołami w Niebie.
Tobie ja jako Bóztwu postawię Ołtarze,
Tobie ogniem wdzięczności kadzidło rozżarzę;
I niech kto trwały związek ma sobie za baśnie,
U mnie pamięć przyjaźni nigdy niewygaśnie.
Wy, którzy niezdołacie sądzić z przekonania,
Ślepo swych mecenasów trzymając się zdania;
U was zasług i cnoty, ta największa proba,
Kiedy się co waszemu łaskawcy podoba.
Nie mam wam za złe tego że z domu do domu
Wozicie na mnie grube plotki pokryjomu,
Ni was za to potępiać może morał ścisły;
Od tego sława wasza z fortuną zawisły.
Ale jeźli wam jeszcze umysł uprzedzony
Pozwoli słuchać jawnych przyczyn z mojej strony,
Jeźli zechcecie sądzić, dopiero poznacie
Że mnie tylko na cudze słowa potępiacie.
Jakież są najmocniejsze przeciw mnie dowody?
Nadto sobie pozwala (rzecze ktoś) pan młody,
Kiedy mnie, co ni z wrostu rówien jest, ni z głowy,
Co mi we wszystkim sięga ledwie do połowy,
Śmiał to jawnie w swem jednem piśmie utrzymywać
Żem bez sensu i składu zwykł wiersze pisywać;
Ale obaczy wkrótce, co go za to czeka
Że się ważył porywać na wielkiego człeka?