Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 076.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I lubom niechciał ściągnąć niczyjej urazy,
Rozumiał świat złośliwy poznać swe obrazy.
Chociem rzekł na wiatr, że kto czuły albo głupi,
Tysiąc się ludzi do mnie pytać o to kupi
Czy nie o nich ta wzmianka: po co to pytanie?
Ty sam siebie najlepiej musisz znać MosPanie.
Tak, nie można lichwiarza portretu wyrazić,
Żeby wszystkich na siebie żydów nieobrazić;
Nieśmiać się, że kto zawsze goły robiąc złoto,
Żeby się Adeptowie nie gniewali o to;
Nie odkryć że ktoś cudzą zasługą się szczyci,
Żeby się nie jurzyli Ichmość Hipokryci,
Ni powszechnie naganiać rozsiewaczów plotek,
Żeby podchlebców, ani urazić szczebiotek.
Bardzo mi dobrą bajkę los mój przypomina,
Z której początek bierze cała moja wina.
Raz, Król zwierząt by swojej chymerze dogodził,
Tym chodem lazł na drzewo, jak po ziemi chodził;
Ale gdy się daremnie przez cały czas biedzi,
Spojrzy w górę, a Ślimak na wierzchołku siedzi.
Na widok tak nikczemny złość go mocna bierze
Jak, pyta, wleźć tam mogło to tak podłe zwierze?
Dziwię się, rzekł mu Ślimak, żeś tego niewiedział,
Kto się czołgać nieumie, nie będzie tu siedział.
I mnie też to nienawiść sprawiło i bidę,
Że się nie czołgam, ale moim krokiem idę.
Lecz chociażbym do zgonu miał być nieborakiem,
Wolę być Lwem w nieszczęściu, niż szczęsnym Ślimakiem.