Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 080.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A gdy powodzie ustaną
I twe koniec wezmą fochy,
W ten czas dopiero z pogardą
Przeskakując twoje łoże,
Rzeknę: z każdą głową hardą
To się stać łatwo może.


DO
TREMBECKIEGO.


Ty, co niezwiędłym liściem uwieńczywszy skronie
Nieprzestając żeś usiadł na Parnassu tronie,
Zstępujesz do ciemnicy dziejów z oświeceniem,
Nowego światła darząc nasz Naród promieniem.
Powiedz, przez jakie czary, jakiemi sposoby,
Nigdy się zazdrość twojej nieśmie tknąć osoby?
I choć sława wyniosła imie twe wysoko,
Nigdy na cię zawistnych nie zmarszczy się oko.
Ja, który niżej stojąc, miernemi przymioty,
Żadnejbym niepowinien dawać jej zgryzoty,
Choćbym rad być ukryty, przez jakąś niedolę
Kochanych mych współ-braci nadto w oczy kolę.
Ale się przyznać muszę: nazbyt miałem chęci
Uwiecznić się zawczasu w kościele pamięci.
Nie każdemu jednako fortuna łaskawa;
Jam szukał sławy, ciebie zaś szukała sława.
Niechaj pierwsza ozdoba lasu, dąb powstanie
Trzymając nad tysiącem drzewek panowanie,
Każdy gałęzi jego szanuje i broni
I od upału słońca pod ich się cień chroni.