Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 093.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A co dzień w wyższe coraz wynosząc się sfery,
Będziesz zalegał krzesła i dźwigał ordery:
I na starość w lubieżnym spocząwszy seraju,
Pójdziesz jak święty Biskup prosto ztąd do Raju.
Nam świeckim nieuchodzą wcale takie żarty,
Zarazby nas w moc swoją zagarnęły czarty:
Lecz wy co z Panem Bogiem co dzień rozmawiacie,
Którzy go nie za swoje występki błagacie[1],
Łacniejsza wam z nim zgoda: Alexander szósty
Wam wszystkie te pomyślne wyjednał odpusty.
Gdyby księdza którego Bóg chciał sądzić ostro,
Nie sypiałem z mą córką rzekłby ani z siostrą,
Ziomkówem nie zabijał, Monarchów nie wadził,
Za cóżbyś mię choć przy nim w niebie nieposadził?
Niemasz co na to mówić i upewniam ciebie,
Że możesz żyć jak zechcesz, będziesz pewnie w Niebie.
To są rady: mieszkańcze dzikiej Ukrainy,
Radbyś ze stołecznego miasta mieć nowiny:
Lecz niewiem wcale cobym ci miał donieść. Wszak ty
Znasz naszych Panów kiedy jadą na kontrakty.
Ich dusze, ich sposobność, podłość i przymioty,
Na fraszki niepotrzebne niezmierne szczodroty;
Skąpi na dobre, pragną przedażą honoru
Wesprzeć smutne ostatki straconego zbioru.
A uczone obiady: znasz to może imie
Gdzie połowa nie gada, a połowa drzymie,

  1. Zamiast tego wiersza w wielu rękopismach znajduje się: Co go co dzień pijecie i co dzień zjadacie. lecz my tej wersyi nie przyjęliśmy. Nota P. Mostowskiego.