Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 156.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

na nich zrobił Organistą; lepiejby mi może było, niż teraz: składałbym godzinki i kantyczki, i więcejbym na nich zyskał, niż na wierszach najdowcipniejszych, z przyczyny, że dotąd mamy więcej nabożnych, niż uczonych.

Te to są Organy, do którychem za bytności W. Ks. Mości w Warszawie klawisze i dudy sporządzał i nieraz słyszałem od niego, że ich dźwięk uszom jego dobrze w tej mierze sądzić przyzwyczajonym, dosyć był przyjemny. Approbacya ta do zupełnego zachęciła mię zakończenia tego Poema, i ofiarowania go W. Ks. Mości. Będę sobie winszował, jeźli ostatnie pieśni zabawią go tyle, ile pierwsze. Największy jest dowód dobroci dzieła, kiedy czytających nie nudzi. Pomyślne zdanie W. Ks. Mci wiele do sławy wierszom moim pomoże. Mało jest takich, coby przez siebie sądzić potrafili; rozsądek ich za cudzą znajomością jest zawsze na powodzie, chwalą lub ganią dzieło, nie dlatego, że złe lub dobre, lecz dla tego, że się temu Księciu lub Panu podobało; a między nawałem wierszy, któremi na nieszczęście od lat kilkunastu przyrzuceni jesteśmy, ledwie kilka osób rozeznać może przez siebie, że ich bardzo mało dobrych. Zbytek, który nas zgubił, do wierszy się nawet rozciąga; niemasz aż do ostatniego żaczka, któryby ich nie robił. Pewien zakon najbardziej jednak w nich przesadza, i sądząc z pozoru, zdaje się, że wszystkie członki jego na złych Poetów się poświęciły: niemasz święta, uroczystości, wesela, urodzin, pogrzebu, stypy, żebyśmy na nie z magazynu tego wierszy nie mieli; z czasem na wszystkie dni roku ich dostaniemy. Szczęśliwy W. Ks. Mość jesteś, że od tych Parnaskich