Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 176.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I temu, który wiernym był obywatelem,
Stać się wiecznym ojczyznie swej nieprzyjacielem,
Myślił długo, niż przebył brzegi niebezpieczne,
Bojaźń w nim z ambicyą walki wiodła sprzeczne;
Jednak jak nieprzyjaciel wolał rozkazować,
Niż podległość, jak wierny obywatel, chować.
Tak i nasz Organista choć miał chęci szczere
Zburzyć organy, wstrzymał rozbójczą siekierę,
Wewnętrznym mimo siebie przerażony strachem,
Lubo już z wymierzonym cofnął się zamachem,
Lecz wkrótce nienawiścią podżarzony srogą,
Przez ławkę, co tam stała, przestąpiwszy nogą,
Chciał oburącz we środek Organów uderzyć,
Lecz ślepa popędliwość niepotrafi mierzyć.
Chybił więc, ale miechy raz okrutny wzięły,
I pęknąwszy na dwoje, żałośnie jęknęły.
Usłyszawszy te jęki zatrwożone szczury,
Co do tych czas spokojne swe tam miały dziury,
Potomki tam sławnego w dziejach Gryzomira,
Którego sława dotąd jeszcze nie umiera;
Nie przeto, że gnuśnego Króla pasł się ciałem,
Lecz że jest w Myszeidzie rycerzem wspaniałem:
Przestraszone z miejsc swoich wychodzą gromadnie,
A gdzie, i jak kto może z popłochu przepadnie.
Za złą wieszczbę Jan z Bartkiem wziął przypadek taki,
Lecz Grzegorz nie uważał na te wszystkie znaki,
Ale porwawszy znowu kosztur okowany,
W same z największą mocą uderzył organy.
Ach! któż to teraz zgadnie? i któż to opisze?
Jako się w różne strony rozpierzchły klawisze,