Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 183.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Na organy z niemałym tryumfem wprowadzić,
I w przyzwoitem miejscu godności posadzić,
Lecz bojąc się odporu, kazał, aby cepy,
Drągi, siekiery, kosy, topory, oszczepy
Wzięła czeladź odważna, sam swem męztwem zbrojny
Szedł śmiało, chociaż krwawej spodziewał się wojny;
Za nim następowali Księża nie z daleka,
Każdy z nich losu kłótni takiej pilnie czeka,
Idą na pozór śmiało, a każdy z nich tchurzy,
Krew się w każdym z bojaźni porusza i burzy,
Każdy z nich patrzy w koło, by w przypadku sprzeczki,
Wolne mógł mieć którędy miejsce do ucieczki,
Wszędzie same ponure panuje milczenie;
Ale jak srogie onych było zadziwienie,
Kiedy zamiast odporu i bitwy okrutnej,
Stanął im przed oczyma obraz nader smutny:
Gdzie tylko wzrok obrócą, wszędy znak ruiny,
Tu drzwi mocą wyparte, tu zaś rozwaliny
Wdzięcznych leżą organów, tu miechy, tu duda,
Rozumieli nabożni, że to jakie cuda;
Że na ich ukaranie, bóztwa ręka mściwa,
Te dotąd niesłychane poczyniła dziwa;
Albo piorun zgruchotał z czarnej spadłszy chmury,
Albo ziemi trzęsieniem obalone mury.
Lecz wkrótce niewątpliwe w ruinach oznaki,
Umyślnej zawziętości skazały im szlaki,
A kłótnie, które mieli, i zawzięte zwady,
Wytknęły im autora tak wielkiej szkarady.
Większą to w nich zajadłość, mocniejszy gniew sprawia,
Ochotę do wzięcia zemsty tym chętniej ponawia,