Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 186.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A tam się zaś bogatym nie gnieździły rojem,
Kędy głupstwo przesiada z pysznym niepokojem.
Ale na co ja gadam, i na co mózg suszę:
Powiedzą mi, mój Panie, radzibyśmy z duszę
Uczynić ci: znamy to, że masz talent rzadki,
I prozą piszesz dobrze, i wiersz robisz gładki,
Miej trochę cierpliwości miły przyjacielu,
Oto jeszcze od ciebie zasłużeńszych wielu,
Prace trzeba nadgrodzić, i ciężkie mozoły,
Czekaj. — Czekamci, zawsze jak goły tak goły.
Kiedy kto w niedostatku, i rozum się cieśni,
Ot niewiem, co wam powiem w tej tu piątej pieśni,
Jak organów przywiodę znowu na plac dzieje,
I kogut zjadłszy ziarnko, milej trochę pieje.
Noc, w której pan swych bogactw, a ubóstwa nędza
Zapomina, uśpiła i babę i księdza.
A sen twardy leniwych skrzydeł swych powłoką,
Dla spoczynku powszechnie ludzkie przykrył oko.
Wszyscy spali, przy żonie tu mąż snu zażywał,
Tu kochanek miłością znużony spoczywał,
A świeżych roskosz przez sen zażywając prawie,
Tak się pieścił i cackał, jak gdyby na jawie.
Sam jeden organista oczu niemógł zmrużyć,
Lubo się onegdajszą pracą musiał znużyć,
Ale jakże spać można, kiedy to kto czuje,
Że na karę po jakiej zbrodni zasługuje.
Bo nazajutrz jako wieść doszła jego uszu,
Miało wejście świętego być Jubileuszu;
Pod czas którego każdy czy młody czy stary,
Wolny był zawsze z zbrodni od winy i kary,