ne głowy Wawelu, a na ukrzepienie serc przytuliła do Swych stóp spiżowy Jego pomnik[1].
Można bez przesady powiedzieć, że nie minął jeden dzień stuletniego letargu Polski, aby z Krakowa nie szedł na Nią jakiś ożywczy dreszcz. Zwolna, ale coraz żwawiej budził się z dwuwiekowej śpiączki krakowski uniwersytet, aby po kilkunastu latach skupionej pracy wyłonić z siebie zrazu Towarzystwo przyjaciół nauk, a następnie Akademję Umiejętności. W ślad za Uniwersytetem poczęło się rozwijać szkolnictwo niższe i średnie; dzięki działalności Jana Matejki stworzono szkołę, a z niej dzisiejszą Akademję sztuk pięknych. Natchniona pieśń Władysława Żeleńskiego powołała do życia Konserwatorjum muzyczne, rozmiłowanie mieszkańców w sztukach pięknych znalazło wyraz w czasowych i stałych wystawach obrazów i rzeźb, z których najcenniejsze przeszły do Muzeum Narodowego w Sukiennicach. Równocześnie niemal do złomków średniowiecznych fortyfikacji Krakowa przytuliły się, przewiezione z Puław, zbiory XX. Czartoryskich i lata długie nad Newą gromadzone „monumenta Patriae naufragio erepta“ — szczątki z rozbicia nawy Ojczyzny uratowane przez Emeryka hr. Hutten-Czapskiego.
Nie ograniczył się jednak Kraków do roli stróża w narodowych pamiątek kościele; także życie bieżące, jego potrzeby i pragnienia znajdowały w nim swe zaspokojenie i wyraz. Od 1870 r. począwszy zaczęło się miasto rozbudowywać po za swe pierwotne granice, zaznaczające się dotąd na miejscu dawnych fos założonemi plantacjami. Założono bruki i kanalizację, zaprowadzono wodociągi i nowożytne oświetlenie. Stan zdrowotny miasta począł się podnosić, tętno życia przyśpieszać. Dla ułatwienia rozrostu stwo-
- ↑ A. Mickiewicz.