A gdy padł mu do nóg i całował rękę pańską, dziękując za szczęście i łaskę, rzekł książę dobrotliwie:
— Chcę w tobie mieć również szczęśliwego, jak dotąd wiernego sługę i przyjaciela. Daję wam włość Lidzką w dzierżawę, więc wstań i rozchmurz swoje oblicze.
Powstał Wojdyłło, lecz powstał smutny i zamyślony.
— Bądź że mi wesół i rychło gotuj się do weseliska, a precz mi z kwasami, których nie cierpię.
— Panie! łaski twoje są niezmierne i uszczęśliwiają twego poddańca, lecz mogęż ja, sługa tylko, weselić się i cieszyć z dostatków, któremi mię łaska twoja opatrzyła, gdy brat twój najwierniejszy Skirgiełło łaknie chleba i dotąd niema przystojnego opatrzenia.
— Nie troszcz się, jego nie minie należna mu cząstka!
— Twoje zamiary, panie, najlepsze, ale rzeczywistość im przeczy, gdyż nie masz w Litwie dziś już kąta wolnego.
— I mnie to mówisz, Wojdyłło?
— Tobie, panie, dobry i litościwy, którego powagę co dnia bardziej podrywają knowania starego Kiejstuta i jego najbliższych, z rąk których i mnie wkrótce przyjdzie na zgubę, gdyż czują, że ja ich chytre zamiary już dawno przeniknąłem.
— Porzuć te brednie! oto oręż, którym cię obronić potrafię — odparł dumnie Jagiełło.
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.