Pokorny i trwożny jechał przy jej boku przez kraj wrogi, uważając się za szczęśliwego, gdy go Helena jednem słowem zaczepiła, gdy lekkim uśmiechem nagrodziła jego służby wierne, lub łagodniejszym głosem poprosiła go o cokolwiek.
A pochód z konieczności musieli odbywać bardzo wolno, raz dla liczniejszej pieszej drużyny wyzwolonych branek, które mu towarzyszyły, drugi zaś, iż ciężka kolasa, żubrzą skórą okryta, tylko z trudnością mogła być ciągniona przez sześć tęgich mierzynów. Droga wiodła często przez kraj pusty i zniszczony, gdyż po niej to szedł ów szlak niedawnej napaści Litwinów: więc mijali jeszcze świeże zgliszcza siół i dworów, lud rozegnany i znużony i zamknięte kościoły. I to było przyczyną niewyczerpanych mąk dla Dowojny, bo wtedy Helena za każdym razem nie omieszkała wstydzić go, ukazując mu owe ślady gwałtów i łupieztwa Litewskiej drużyny. Więc kajał się biedny rycerz lub klął w cichości, zęby zaciskając i nie mając na kim wywrzeć wściekłości, która nim miotała. Lecz w miarę tego, jak posuwali się w głąb kraju, spotykali coraz częściej podróżnych, a wszystkich uwagę zajmował rychły przyjazd królewny Jadwigi i wszyscy dążyli ku Krakowowi.
Co dzień mijali oddziały wojsk lub dwory pańskie, a kolasa z wozowni wielkoksiążęcej, obrosły i krępy żmudzin Dowojny, jego Tatar służebny, a nawet skóra niedźwiedzia, którą miał sam na ramionach, zwracały oczy i uwagę wszystkich. Na noclegach i popasach trudno
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.