— Dobrze, rzekł Litwin, — lecz mam z sobą zacną Polkę, moją niegdyś brankę, której bezpieczeństwo więcej mnie obchodzi, niż życie. A więc mi daj słowo, że gdy legnę w boju, odeszlesz ją z winnemi względami ojcu.
— Zgoda, rzecz to smutna i masz moje na to słowo.
Poczem zwarli się z sobą orężem natychmiast i ogniście wzajem na siebie nacierali.
A nagle do izby weszła dumna i wspaniała Helena, a ciżba zebranych wnet rozstąpiła się przed nią.
— Co widzę, — rzekła, — to tak polska szlachta napastuje podróżnych na gościńcu i kupą chce mordować cudzoziemca? Dowojno! ty do dzikich ludzi należysz, zawstydź srogość rozwiązłego narodu, rozkazuję ci, złóż swą broń.
Litwin bez wahania się rzucił swój miecz pod nogi przeciwnika i stanął bezbronny.
To otrzeźwiło napastników, a gdy jeszcze dowiedzieli się, że Helena jest córką możnego i powszechnie znanego Habdanka, zaczęli przepraszać ją i prosić, by zapomniała o tym wypadku.
Lecz, jakież było zdumienie wszystkich, gdy z pierwszego orszaku branek, nagle jedna przypadła do rotmistrza i rzuciła się mu na szyję, płacząc z radości.
Była to jego żona, porwana w ostatniej wyprawie.
Ta okoliczność do reszty pogodziła polaków z ponurym Litwinem, który odtąd już bez przeszkody mógł przebywać pozostałą drogę.
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.