Aż przybył nareszcie na miejsce, do ludnego i bogatego dworu.
Stary Habdank po wybuchu gwałtownej radości i czułości z powodu tak szczęśliwego odzyskania córki, dokładał starania, by godnie ugościć i udarować szlachetnego Litwina.
Ale Dowojna był coraz smutniejszy, — oto wiedział poprostu, jaki jest przedział między nim i Heleną, a wyrzec się jej już ani mógł, ani chciał; ona zaś, krom łaskawej wdzięczności, nie zdawała się żadnego silniejszego uczucia dlań żywić.
Daremnie Habdank okazywał, jak bardzo mu jest rad, spraszał gości na uczty i sadzał Litwina na pokaźnem miejscu; daremnie owi goście otaczali go życzliwością, jakby zgoła nie pomni krzywd, sobie w ostatniej napaści Litwinów zadanych, — rycerz pozostał chmurny i w sobie zamknięty.
Zdarzyło się jednak, że i w jego piersi przebrała się miara tkliwości, więc pokłonił się Habdankowi i tak mówił szczerze:
— Gościnny Lachu, dobrze mi tu na twoim chlebie, ale i moja chata nad Niemnem mnie czeka. Masz ty wsie i miasta, ja mam trzy razy więcej ziemi od ciebie; wreszcie, jeśli wiele możesz u twojej królowej, mnie także poważa mój pan, Jagiełło. Słuchaj, nie pierwsza to Litwinom bratać się z Lachami, więc daj mi twą Halszkę, jeśli mną nie pogardzasz.
Habdank, już znający od córki uczucia dla niej Dowojny, nie odepchnął go dumnem słowem, lecz rzecz zostawił czasowi i do woli Heleny.
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.