gwarnym i ozdobnym pochodem z zamku przez miasto na Antokol, kędy orszak kapłanów spełniał ofiary od rana i był gotów do służenia przy zaślubinach młodej parze.
A zaślubiny w owym czasie polegały głównie na wspólnych ofiarach państwa młodych każdemu z bóstw pogańskich i na złożeniu pewnych wzajemnych przyrzeczeń małżeńskich, poczem oboje pili piwo z jednego bursztynowego kubka, a naczelny kapłan ich błogosławił, rzucając rozlicznem ziarnem, niby na znak ich przyszłej pomyślności w życiu.
Nie dziw przeto, że Wojdyłło, dotąd uniżony i płaszczący się, butnie szedł z powrotem w podwoje zamkowe, jako, że czuł się już panem położenia i stokroć więcej umocnionym w łaskach Jagiełły.
Gdy Jagielle i jemu zaszedł drogę Sławeńko, poseł Kiejstuta, obaj witali go ozięble, a pan młody nie wahał się otwarcie burzyć księcia przeciw nibyto niechętnemu dla niego stryjowi.
Więc szedł smutny i skwaszony lutnista między poślednią drużyną weselną i pasł jeno oczy zdala widokiem anielskiej Pojaty.
Ale i tu nie ominęła go gorycz nielada: oto spostrzegł, że jeden z młodych ofiarników również ściga namiętnem spojrzeniem dziewicę i usiłuje do niej się zbliżyć.
Ale równie dobra, jak piękna Pojata użaliła się jego smutkom i szła wnet z dobrem słowem i miłym uśmiechem.
W obszernych izbach było wesoło i gwarnie. Tęgi do wypitej Skirgiełło baczne dawał
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/041
Ta strona została uwierzytelniona.