Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

— A już mi też i żywot niezbyt miły, ozwał się żałośnie młodzian.
Wtem rzekł najstarszy zakonnik, niby przełożony w tem małem zgromadzeniu:
— Nie widzę innej rady nad tę, iżbyśmy się udali nad Wilję naszą drogą tajemną, ale zawiążemy wam oczy i weźmiemy słowo, iż tego sekretu nikomu nie powierzycie, gdyż ta droga — to nasze zbawienie przed tatarami i krzyżakami, ba! nawet i przed litwinami, rozsrożonymi podczas napadów.
Zrazu Aksena oparła się temu projektowi, choć Pojata była powolną, lecz wnet usłyszano od furty gwałtowne dobijanie się.
— Niechybnie krzyżacy! — szeptali zakonnicy między sobą.
Wtedy zdecydowali się zbiegowie szybko, i z zawiązanemi oczami dali się wieść zakonnikowi przez długi, ciemny i wilgotny korytarz podziemny.
Tędy uchodzimy bezpiecznie, ilekroć obawiamy się napaści, tu również ukrywamy nasze ubogie mienie, nie mając dotąd ani godziny spokoju tak w dzień, jak i w nocy, — opowiadał starzec, idący przodem z pochodnią i odwiązał oczy idącym.
— Przecież Jagiełło nie prześladuje chrześcijan — wtrąciła nieśmiało Pojata.
— Tak, on nie, lecz za lud ręczyć nie może, bo jedna iskra często w nim zapala nienawiść straszną dla krzyża, który został znienawidzony z powodu krzyżaków.