— Więc, co was zmusza, dobry starcze, do narażania swego życia w tej naszej ziemi? — spytała Aksena z niejaką obawą.
Na te słowa starzec odwrócił się ku idącym za nim i wznosząc pochodnię w górę, odrzekł z prostotą:
— Nas zmusza miłość jedynego Boga, którego wielbimy.
A tak był w tej chwili piękny ów siwowłosy starzec, ubogo odziany, z oczyma pełnemi dobroci i zapału, że obie niewiasty odtąd nie widziały w nim już wyznawcy wrogiej wiary, lecz opiekuna życzliwego.
Więc szły dalej śpiesznie i znalazły się w końcu korytarza w dużej pieczarze, do której już się przedzierał świt dzienny, a wilgoć zdradzała bliskość wody.
Jakoż zakonnik wskazał małe czółno w pobliżu ukryte, a zarazem ujrzeli szeroką wstęgę srebrzystej Wilji.
— Czy popłyniemy w dół rzeki? — pytała Pojata.
— Tak, będzie to droga najbezpieczniejsza.
Dziewczę było uszczęśliwione.
— Aby na tamtę stronę się przedostać, to i piechotą zdążymy do Kiernowa, a tam wszyscy będziemy bezpieczni.
Ale zakonnik postanowił jeszcze ich spuścić o mil parę od miasta, obawiając się słusznie luźnych żołnierskich oddziałów strażniczych.
Więc siedli w milczeniu i popłynęli w dół rzeki szybko, kiedy i Trojdan przyłożył ręki do wiosłowania.
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/056
Ta strona została uwierzytelniona.