i oddanej służby, pieszcząc myśl przeświadczeniem o wielkości i potędze odwiecznych bogów Litwy, a serce — uczuciem szczerego przywiązania do ukochanej Pojaty.
Lecz od dni kilku smutnie płynęły godziny osamotnionemu starcowi: z Wilna coraz, to przychodziły przerażające wieści o napadzie i gwałtach, a znikąd nie można się było dowiedzieć o losach Pojaty. Więc niespokojny Lizdejko słał gońców jednych za drugiemi, to znowu zrywał się trwożny, by jechać ku Wilnu i osobiście rzeczy dojrzeć na miejscu.
Właśnie w jednej z chwil takich, kiedy napędzał służbę o konie i pojazd, w mroku wieczora wędrowcy stanęli w izbie, a ukochane dziecię z okrzykiem radości przypadło do kolan starca.
Po czułem powitaniu córki, witał Lizdejko z należnem uszanowaniem Aksenę i szczerą życzliwością Trojdana, którego już przedtem lubiał za przykładne sprawowanie obowiązków i często za wzór innym kapłanom młodszym przedstawiał.
— Witajcie mi wszyscy, drodzy goście moi, niech dom mój i dostatki będą waszemi, a zażywajcie tego w spokoju, gdyż stary Lizdejko jeszcze potrafi was tu osłonić przed wszelką napaścią, a nieco później pomyśli także o sprawie ukochanego Jagiełły, jak również i o was — nieszczęsnych wygnańcach.
A miał prawo tak mówić sędziwy arcykapłan, bo mu jeszcze żywo stały w pamięci
Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.