te czasy, kiedy podnosił na stolec[1] wielkich książąt i im rad, a często i opieki udzielał.
Teraz atoli był jeno uprzejmym gospodarzem i całą swą usilność zwrócił ku temu, by jego goście odżywili się i należycie wypoczęli po ciężkiej drodze i przebytych wypadkach.
Najwięcej tego potrzebowała Aksena, trawiona ustawiczną gorączką i niepokojem, lecz jej to właśnie najmniej pomóc było można. W ciągu kilku dni następnych przyszły wieści z Wilna już niemylne, a śród nich wieść o śmierci księżnej Olgierdowej, wygnaniu Jagiełły do Krewa i straceniu Wojdyłły.
A choć służbie surowo nakazał Lizdejko, by tym wieściom nie dano przystępu do Akseny, choć Trojdan i Pojata ustawicznie starali się ją rozerwać spacerem w ślicznych gajach i miłą rozmową, nieszczęsna rychło dowiedziała się o wszystkiem.
Odtąd, półobłąkana z bólu i gniewu, zamknęła się w sobie i trawiła się wewnętrznie, tylko oczy jej chwilami gorzały gniewnym płomieniem, a usta zaciskały się coraz silniej. Daremnie Lizdejko rozpoczął starania przez listy i posły, aby, przy pomocy wiernych kapłanów i znajomych książąt i panów, wpłynąć na odmianę losów Jagiełły. Daremnie ją upewniał o dobrym skutku swych starań i prosił o cierpliwość, — Aksena szarpała się, niby ptak dziki w klatce uwięziony i drżała gorączką czynu i żądzą pomsty nad wrogami.
- ↑ Stolec — krzesło obrzędowe, niby tron.