A ty płacz, Litwo! płacz osierocona
I jęk daleko posyłaj żałobny;
Wieki upłyną, a z twojego łona
Nie wyjdzie drugi mąż temu podobny.
Lecz jeśli wiecznej chcesz ujść przygany,
Daj poznać światu, jak czcisz twoje pany.
Oto miecz, którym poskramiał narody,
Bronił ojczyzny, dostarczał jej plonu.
Koń, z nim dzielący zwycięzkie zawody,
I sługa wierny, wytrwały do zgonu!
Niech wszystko, boskim ogniem zajęte,
Wznosi się z chwałą w przybytki święte!
Żegnam was, Litwy gaje, góry, strugi,
I ciebie, chlubo płci twojej dziewico!
Inni im służcie! A wasze usługi
Niechaj się lepszą nagrodą poszczycą.
Mnie prowadź cieniu, kędy tobie chwała
Wdzięcznej pamięci wieńce zgotowała.
Tak śpiewał smutny lutnista, stojąc na stosie i obejmując zwłoki ukochanego pana. Atoli wahał się Lizdejko, by przyjąć taką ofiarę, a lud szczerze żałował młodzieńca, nawet Jagiełło usiłował wpłynąć na zmianę jego postanowienia, podsuwając mu widoki pięknej przyszłości pod swoją opieką.
Sławeńko atoli pozostał głuchym na te głosy, a wnet potem ofiarnik, pragnąc skrócić chwile męczącego oczekiwania, podpalił stos. Ogień buchnął całą siłą i otoczył swoimi pierścieniami zwłoki i wszystko, co było na stosie.
Śród jęku i szlochania pospólstwa i pieśni kapłanów zginęły psie piski i rżenie ofiarnego konia, a wkrótce potem stos, ułożony zsuchych i smolnych kłód, spłonął doszczętnie. Wtedy kapłani zebrali starannie pozostałe popioły w ozdobne naczynia i pogrzebali je na jednej z bliskich gór, sypiąc spore wzniesienie czyli kurhan.